Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą,
i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie.
Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się,
i nie strawi cię płomień.
Zdarzają się nam nieraz gorsze
okresy. Niby pamiętamy czego Pan Bóg dokonał w nas wcześniej. Niby wiemy, że
nasze myślenie o sobie i o naszej sytuacji w 99% jest nieprawdą. Dobrze znamy
doświadczenie emocjonalnego dołka, gdzie większość rzeczy napawa
pesymistycznie, gdzie kolory przybierają różne odcienie szarości.
I wtedy zjawia się On. Zjawia się
w sposób najmniej spodziewany. Po prostu przypomina o tym, co kiedyś sam
obiecał i nigdy nie odwołał.
Każdy kto miała jakąkolwiek
styczność z ogniem wie, że trzymanie ręki nawet nad rozpaloną zapałką w zbyt
bliskiej odległości nie jest rozsądnym posunięciem – najzwyczajniej w świecie
się sparzymy i będzie bolało. Podobnie z wodą, gdy toniemy. Lęk, panika, brak
racjonalnego myślenia, silne reakcje emocjonalne i silny instynkt przetrwania.
Podobnie w naszym życiu. Walka z
grzechem, walka z nałogiem, walka z uzależnieniem, walka lub ucieczka przed
tymi, którzy nas krzywdzą. Przeżyć. Przeżyć. Przeżyć. Byle do jutra.
Każdy z nas ma taką wodę, w
której już wydaje się, że idzie się na dno, tylko gdzieś mała rureczka do
oddychania wystaje z nad tafli wody. Każdy z nas ma taki ogień, który pali
niemiłosiernie i nieraz pozostawia blizny. I co na to Bóg? Zdaję się mówić: nie
ma takiego ognia, który by Cię spalił doszczętnie i nie ma takiej wody, w
której poszedł byś na dno i utonął. Nie bój się, bo Ja Jestem.
W świecie, w którym kultura i
media wypychają cierpienie na margines i udają, że nie istnieje, trudno jest
cierpieć. Wystarczy pokręcić radiem, a tam sunie reklama za reklamą – suplement
diety, lek, cudowna kapsułka na bezsenność, na seks, na odchudzanie, na ból
zęba, na wszystko. Jedna tabletka i poczujesz się świetnie. Jeden kurs
samodoskonalenia i będziesz tryskał energią, bez żadnego wysiłku. Zespół Lao
Che śpiewa w jednej z piosenek: Poradzić
mi chciej Magistrze Pigularzu, / Bo chciałbym się pozbyć cierpień mych bagażu /
I wiem ja co koi ból krzyża i siedzenia / Poleć mi coś mocnego na ból istnienia.
Ale nie tylko mass media.
Dziesiątki spotkań modlitewnych z modlitwą o uzdrowienie mogło w nas spowodować
pewien rodzaj presji – muszę być zdrowy. Pan tak chce, na pewno. Muszę.
Nic nie musisz.
Nie będę sprzedawał tanich
historyjek, że cierpisz, bo Bóg tak chce i trzeba to przyjąć, że cierpienie
uszlachetnia. To zawsze jest rzeczywistość, której nie da się zrozumieć
inaczej, jak w perspektywie Jezusowego krzyża. Cierpienie nas nie ominie. Ono
nie jest jedynie po to, by się go pozbyć, wyrzucić poza nawias, poza wszelkie
dyskursy. Jest po to żeby je dobrze przeżyć. I nie zapomnieć przypadkiem, że On
jest z nami i Jego miłość się nie zmienia ani przez chwilę. W takiej
perspektywie cierpienie może być nawet dobre i im bardziej będziesz przed nim
uciekać, tym bardziej będziesz karmił swój lęk.
Patrzę w tył i widzę czas, kiedy
Bóg prowadził mnie za rączkę. Dziś do wielu rzeczy muszę dochodzić samemu
(oczywiście przy Jego delikatnej asyście). Może to jakaś oznaka dojrzewania? Na
zasadzie – najpierw wędka i rybka, a potem tylko wędka? Nie wiem.
W pierwszym momencie wczorajszego
fragmentu kazania na Górze pomyślałem, że Jezus do maksimum podwyższa
poprzeczkę przykazań Prawa – i pewnie trochę tak jest. Spójrzmy jednak komu
Jezus głosi osiem błogosławieństw i całe kazanie na Górze. Wypowiada te słowa
do „błogosławionych” – nieszczęśliwych, głodnych, spragnionych, ubogich w
duchu, prześladowanych. Także do mnie i do Ciebie. A więc to znaczy, że
potencjalnie możemy do tej poprzeczki doskoczyć. Bóg widzi w Tobie to, czego
nie potrafiłby dostrzec żaden człowiek. On nawet z gnoju umie zrobić nawóz. On
nawet z Twojego cierpienia może uczynić coś dobrego.
Okazuje się, że szanse na to by
czynić dobrze czy źle są takie same. Nie zżymajmy się na kulturę współczesną,
że taka bezbożna, splugawiona, że chrześcijaństwo jest w odwrocie. Położył przed tobą ogień i wodę, co
zechcesz, po to wyciągniesz rękę. Przed ludźmi życie i śmierć, co ci się
podoba, to będzie ci dane. (Syr 15, 16). Nie położył życia 20 km dalej.
Leży przed Tobą – bierz co chcesz.
Bóg tak bardzo nas kocha, że daje
nam prawdziwą wolność – możemy wybierać między życiem i śmiercią. I nie ma
nikogo kto bardziej Ci ufa i wierzy w Ciebie niż On.