Spadł ulewny deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się silne wiatry i
uderzyły w ten dom. Ale on nie runął, bo zbudowany był na skale. (Mt 7, 25)
Zazwyczaj komentuję fragmenty
Słowa z dnia, ale dziś mały wyjątek. A to za sprawą tego, iż dziś
uczestniczyłem mszy ślubnej znajomych
(pozdrawiam Wojtka i Weronikę i życzę błogosławieństwa Bożego). Na mszy – poza
tym, że znajomi się pobierali – byłem również w charakterze grajka-śpiewajka
(zadbaliśmy o oprawę muzyczną). A że w tym charakterze bywam na ślubach dość
często, zwłaszcza w okresie od maja do końca wakacji (a czasem dłużej),
zazwyczaj spotykanym układem czytań jest standardowy zestaw „Hymn o miłości +
wesele w Kanie Galilejskiej”. Dziś, wyjątkowo, inna Ewangelia, skądinąd też
dobrze nam znana, bo o budowaniu na skale i na piasku (Mt 7, 21. 24-27). I, jak
zwykle to bywa, w tym co nam się wydaje, że przejrzeliśmy już na wylot, Pan Bóg
zwraca uwagę na różne nowe rzeczy, by trochę odświeżyć nasze myślenie. Tak było
i tym razem.
Nie każdy, kto mówi do Mnie <<Panie! Panie!>>, wejdzie do
królestwa niebieskiego…
Piątek wieczór, kościół
wypełniony po brzegi w oczekiwaniu na kolejną mszę z modlitwą o uzdrowienie.
Próba śpiewu i nagłośnienia, potem krótka modlitwa w zakrystii. Następnie piękna
Eucharystia, Pan działa z mocą i udziela hojnie swojego Ducha zebranym,
wzniesione ręce uczestników w geście uwielbienia. Gdzieś między tym ja –
grajek-śpiewajek, którego wyznaczono do prowadzenia modlitwy. Wielka
odpowiedzialność, ale i pokój, że to On będzie działał, że mam się nie przejmować,
tylko słuchać Jego głosu. Po spotkaniu dowiadujemy się, że ojciec naszego
kolegi został uzdrowiony z choroby nowotworowej. Są owoce. Chwała Panu.
…lecz tylko ten, kto pełni wolę
mojego Ojca, który jest w niebie.
Dziś siedzę na mszy ślubnej i
słucham tych słów i wiem, że to do mnie – na przestrogę. Bym nie pozostał tylko
na Panie! Panie!, ale bym sięgnął głębiej. Bym ciągle sięgał głębiej.
Co z tego, że będę stał w
pierwszym rzędzie i prowadził uwielbienie, skoro nie będzie we mnie miłości –
która jest DZIAŁANIEM? Co z tego, że
będę wypowiadał najpiękniejsze słowa, skoro nie będę wypełniał Słowa Ojca? Czy
nie właśnie to mówi św. Paweł w hymnie? Że gdybym
mówił językami ludzi i aniołów, prorokował, znał rzeczy ukryte, przenosił
góry pstryknięciem palca, ale robił to bez pragnienia służby innym, to będę tylko zwykłym cymbałem? Tak to dziś widzę.
„Notatnik małego grzesznika”.
Niektórzy postrzegają mnie jako tego dobrego, pobożnego Mateusza, co chodzi do
kościoła, śpiewa w scholi i tak ładnie się modli. Ja nie czuję się pobożny. Nie
znaczy to, że myślę o sobie jak najgorzej. Nie. Wręcz przeciwnie – czuję się
Bożym dzieckiem, synem Najwyższego. Ale bynajmniej nie czuję się z tego powodu
lepszy od nikogo. Pan Bóg dał mi naprawdę dużo i to widzę, a widzenie dobra danego
nam od Boga jest pierwszym krokiem ku uwielbieniu Go. Zobaczyć Jego dobro w
moim życiu i być Jemu wdzięcznym. I Widzę jednocześnie, jak Bóg wciąż mnie
zaprasza, bym się nie dał omamić tylko otoczką, ale abym budował na Nim. Szedł
za Nim. Bardziej. Głębiej.
Czuję się słaby, ale On mówi: Nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych,
ale grzeszników. Dzięki Ci, Jezu, za te słowa. W przeciwnym razie nie
miałbym czego szukać w Kościele.
Miej miłosierdzie dla nas i
całego świata!
P.S. Bardzo proszę o modlitwę za
moją mamę. Coraz gorzej z jej zdrowiem. Liczę na was. No a przede wszystkim na
Jego łaskę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz