niedziela, 7 lipca 2013

Głębiej



Spadł ulewny deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się silne wiatry i uderzyły w ten dom. Ale on nie runął, bo zbudowany był na skale. (Mt 7, 25)

Zazwyczaj komentuję fragmenty Słowa z dnia, ale dziś mały wyjątek. A to za sprawą tego, iż dziś uczestniczyłem  mszy ślubnej znajomych (pozdrawiam Wojtka i Weronikę i życzę błogosławieństwa Bożego). Na mszy – poza tym, że znajomi się pobierali – byłem również w charakterze grajka-śpiewajka (zadbaliśmy o oprawę muzyczną). A że w tym charakterze bywam na ślubach dość często, zwłaszcza w okresie od maja do końca wakacji (a czasem dłużej), zazwyczaj spotykanym układem czytań jest standardowy zestaw „Hymn o miłości + wesele w Kanie Galilejskiej”. Dziś, wyjątkowo, inna Ewangelia, skądinąd też dobrze nam znana, bo o budowaniu na skale i na piasku (Mt 7, 21. 24-27). I, jak zwykle to bywa, w tym co nam się wydaje, że przejrzeliśmy już na wylot, Pan Bóg zwraca uwagę na różne nowe rzeczy, by trochę odświeżyć nasze myślenie. Tak było i tym razem.

Nie każdy, kto mówi do Mnie <<Panie! Panie!>>, wejdzie do królestwa niebieskiego…

Piątek wieczór, kościół wypełniony po brzegi w oczekiwaniu na kolejną mszę z modlitwą o uzdrowienie. Próba śpiewu i nagłośnienia, potem krótka modlitwa w zakrystii. Następnie piękna Eucharystia, Pan działa z mocą i udziela hojnie swojego Ducha zebranym, wzniesione ręce uczestników w geście uwielbienia. Gdzieś między tym ja – grajek-śpiewajek, którego wyznaczono do prowadzenia modlitwy. Wielka odpowiedzialność, ale i pokój, że to On będzie działał, że mam się nie przejmować, tylko słuchać Jego głosu. Po spotkaniu dowiadujemy się, że ojciec naszego kolegi został uzdrowiony z choroby nowotworowej. Są owoce. Chwała Panu.

…lecz tylko ten, kto pełni wolę mojego Ojca, który jest w niebie.

Dziś siedzę na mszy ślubnej i słucham tych słów i wiem, że to do mnie – na przestrogę. Bym nie pozostał tylko na Panie! Panie!, ale bym sięgnął głębiej. Bym ciągle sięgał głębiej.

Co z tego, że będę stał w pierwszym rzędzie i prowadził uwielbienie, skoro nie będzie we mnie miłości – która jest DZIAŁANIEM? Co z tego, że będę wypowiadał najpiękniejsze słowa, skoro nie będę wypełniał Słowa Ojca? Czy nie właśnie to mówi św. Paweł w hymnie? Że gdybym mówił językami ludzi i aniołów, prorokował, znał rzeczy ukryte, przenosił góry pstryknięciem palca, ale robił to bez pragnienia służby innym, to będę tylko zwykłym cymbałem? Tak to dziś widzę.

„Notatnik małego grzesznika”. Niektórzy postrzegają mnie jako tego dobrego, pobożnego Mateusza, co chodzi do kościoła, śpiewa w scholi i tak ładnie się modli. Ja nie czuję się pobożny. Nie znaczy to, że myślę o sobie jak najgorzej. Nie. Wręcz przeciwnie – czuję się Bożym dzieckiem, synem Najwyższego. Ale bynajmniej nie czuję się z tego powodu lepszy od nikogo. Pan Bóg dał mi naprawdę dużo i to widzę, a widzenie dobra danego nam od Boga jest pierwszym krokiem ku uwielbieniu Go. Zobaczyć Jego dobro w moim życiu i być Jemu wdzięcznym. I Widzę jednocześnie, jak Bóg wciąż mnie zaprasza, bym się nie dał omamić tylko otoczką, ale abym budował na Nim. Szedł za Nim. Bardziej. Głębiej.

Czuję się słaby, ale On mówi: Nie przyszedłem powoływać sprawiedliwych, ale grzeszników. Dzięki Ci, Jezu, za te słowa. W przeciwnym razie nie miałbym czego szukać w Kościele.

Miej miłosierdzie dla nas i całego świata!

P.S. Bardzo proszę o modlitwę za moją mamę. Coraz gorzej z jej zdrowiem. Liczę na was. No a przede wszystkim na Jego łaskę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz