środa, 31 lipca 2013

Jestem skałą

(fot. Kinga Biel)


Wracam po małej przerwie, w której jakby nie po drodze było mi nie tyle z Panem Bogiem, co z jakąś głębszą refleksją nad Jego Słowem. Ale On zawsze ma coś konkretnego do powiedzenia.

Parę dni temu wybrałem się na mały, wieczorny spacer. Kalwaria pszowska, niemal w samym lesie, powoli zachodzące już słońce na horyzoncie, w miarę znośna temperatura po całodniowym upale. W głowie kłębki nieposkładanych myśli – poplątanych, czekających jakiegoś uporządkowania. W ręku różaniec, w kieszeni Ewangelia św. Mateusza. Chwila oddechu, tego mi było trzeba.

Otwieram Słowo. A tam:
Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.
Coś kazało mi to odnieść do siebie.

I od razu jakaś forma wewnętrznego buntu: ja skałą? Przecież jestem taki, siaki, tego nie umiem, z tym sobie nie radzę, to mi nie wychodzi.

Apostoł Piotr. Powoływany przez Jezusa trzy razy. "Egzorcyzmowany" przez Jezusa, gdy próbował Go odciągnąć od Jego misji, która miała się dokonać przez mękę i śmierć. Ten, który najpierw mówi, że pójdzie za Nim nawet na śmierć, a potem się Go zapiera. Pierwszy u grobu Panskiego. Pierwszy głosiciel Ewangelii. Pierwszy Apostoł. Mnóstwo wydarzeń dotyczących tego samego człowieka. Wytrwał.

Żaden z apostołów to nie był jakiś heros ani superbohater. Zwykli ludzie, często proste chłopy, parające się rybołówstwem czy innymi czynnościami fizycznymi. I Słowa Jezusa: Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. (Mt 19, 28)

On chce budować swój Kościół na MNIE.

Coraz mocniej irytuje mnie stereotypowe utożsamianie Kościoła z klerem. Nagłówki w mediach: „Kościół w Polsce” to, „skandal w Kościele” itp. najczęściej związane z jakimiś  mniej chlubnymi wydarzeniami z życia któregoś z kapłanów czy biskupów. I o ile często sami księża tworzą pewną barierę między „hierarchią” a „ludem” to czuję, że takie myślenie dla nas, świeckich jest bardzo wygodne – bo możemy zrzucić z siebie odpowiedzialność za Kościół Chrystusowy. Każdy z nas – ja, Ty, papież, sąsiadka z dołu, koleżanka, której nie lubisz, Twój ojciec i matka – tworzymy ten Kościół i jesteśmy za niego odpowiedzialni. Jesteśmy, idąc za św. Pawłem, jego ręką, nogą, okiem itd.

Jestem skałą i jednocześnie słabym człowiekiem. Na mnie Jezus chce budować swój Kościół, którego bramy piekielne nie przemogą. Może poharatają, poniszczą, zepsują zamek, ale nie wejdą. Nie ma bata. Bo On tak powiedział.

Coś Cię gorszy w Kościele? Coś jest dla Ciebie skandaliczne? Może sytuacja z bp. Hoserem i ks. Lemańskim to skandal? Pewnie tak, ale czy nie jest skandalem twój grzech, z którym nie walczysz? Czy to, jak wygląda nasz Kościół, jakich mamy księży, jakie mamy małżeństwa – czy to nie przez to, że za mało się modlisz? Bo ja na pewno wciąż modlę się za mało.

Jezus zapytał ich: "A wy za kogo Mnie uważacie?"  Odpowiedział Szymon Piotr: "Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego".  Na to Jezus mu rzekł: "Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie.

Nie jesteśmy herosami, ale mamy w sobie Ducha Świętego. To jest nasz oręż – bez Jego pomocy nic dobrego nie możemy zrobić. Dzięki Niemu wierzymy –pomimo tego, że wiara jest skarbem danym nam w naczyniach glinianych. (2 Kor 4, 7) I jak bardzo byśmy się nie czuli słabi, On zawsze przychodzi z pomocą naszej słabości wtedy, Go o to prosimy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz